Po moim policzku spłynęła łza.Otarłam ją i ruszyłam w stronę Diego.Chciałam wszystko wyjaśnić.Popatrzyłam na jego rozpromienioną twarz i ujrzałam Leona.
-Leon..-zaczęłam ze łzami w oczach, nie wiedząc co się dzieje.
-Nie,Diego.-zaśmiał się.-Wszystko ok?-zapytał,a ja wybiegłam z budynku.-Violetta!-krzyczał,ale ja nie zwracałam na to uwagi,biegłam przed siebie,z zaszkolnymi oczami.Nagle na kogoś wpadłam.Niepewnie podniosłam głowę do góry i ujrzałam Leona.Patrzyłam mu głęboko w oczy.Widziałam,że tęskni.Przytuliłam go mocno i zaczęłam płakać.Nie mogłam powstrzymać łez.To było silniejsze ode mnie.
-Już..Spokojnie..Jestem tutaj.-pocieszał mnie Leon,głaszcząc po włosach.
-Przepraszam..-zaczęłam szlochając.-Chciałam Ci powiedzieć,ale bałam się,że..
-Nie.To ja przepraszam.Zachowałem się jak kompletny dureń.Powinienem Cię najpierw wysłuchać.Przepraszam.-po tych słowach na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Kocham Cię.-szepnęłam mu do ucha.
-Ja Ciebie też.-odrzekł.-Idziemy?-zapytał.-W ramach przeprosin zabieram Cię na dużą porcję czekalodowych lodów.
Zaśmiałam się,złapałam go za rękę a następnie udaliśmy się do Resto.Byłam szczęśliwa,że znowu jesteśmy razem.
*Następnego dnia*
Przez zaspane ulice szłam z rozpromienioną twarzą do studio.Pełna radości,energi i dobroci.Nagle zauważyłam moją drugą połówkę,czułam,że już nic bardziej nie może mnie uszczęśliwić.
-Hej księżniczko!-przywitał się,a ja czułam,że się rumienię.-Uwielbiam to.-rzekł z uśmiechem,a ja zaśmiałam się.
Razem udaliśmy się na zajęcia.
Po skończonych lekcjach wróciłam do domu.
Gdy siedziałam w pokuju przeglądając zdjęcia usłyszałam jak ktoś płacze.Od razu wstałam i wyszłam z pomieszczenia.Drzwi od pokoju Angie były uchylone i to właśnie z tam tąd dochodził ten dźwięk.
Gdy otworzyłam dzwi ujrzałam całą zapłakaną moją ciocię leżącą na łóżku.
-Angie wszystko w porządku?-zapytałam i podeszłam do niej bliżej.
-Ttak..-odpowiedziała przez łzy.
-Tata?-spytałam.
-W pewnym sensie.-odrzekła.
-Co się między Wami stało?
-Nic.To nie chodzi o to..-odpowiedziała.
-Angie coś z tatą nie tak? Powiedz mi proszę..-spytałam po raz kolejny.
On podniosła głowę do góry i spojrzałam mi głęboko w oczy .
-Tata jest chory.-rzuciła i ponownie rozpłakała się.
-Zaraz zawołam Olgę i zrobi tacie rumiankową herbatkę i na pewno poczuje się lepiej.-powiedziałam z uśmiechem,nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
Już miałam wstawać,gdy za rękę chwyciła mnie Angie.
-Violetta,..tata umiera.-oznajmiła.
Spojrzałam na nią i nie byłam w stanie niczego z siebie wydusić.Czułam się słabo.Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami.Dalej już nic nie pamiętam..
*3 tygodnie później*
Obudziłam się w szpitalnym łóżku.Przy mnie spał Leon,trzymając mnie za rękę,niedaleko na sofie spała Angie.
-Leon..- powiedziałam słabym i cichym głosem,nie mając sił na więcej słów.
On od razu poderwał się na równe nogi i zaczął wołać lekarzy.Wokół mojego łóżka zrobił się ruch.Lekarze i pielengniarki sprawdzali coś przy sprzęcie do którego byłam podłączona.Ale znów moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe i ponownie zasnęłam..
*Kilka dni później*
Otworzyłam oczy.Tak jak przed tem ujrzałam Leona siedzącego na krześle obok i Angie stojącą i rozmawiającą z lekarzem.
-Zagrożenie minęło.-mówił.
-Obudziła się!-krzyknął Leon i przybliżył się do mnie,wołając Angie.-Kochanie!Nareszcie jesteś z nami ! -powiedział uradowany,chwycił moją rękę i pocałował ją.
-Cieszę się,że wyzdrowiałaś.Martwiliśmy się o Ciebie.-rzuciła Angie.
-No,napędziłaś nam niezłego stracha.-wtrącił mój ukochany.
Uśmechnęłam się lecz nagle zauważyłam,że taty nigdzie nie ma.
-Gdzie tata?-zapytałam.
Wszyscy nagle posmutniali.Leon spóścił głowę w dół,a w oczach Angie było widać łzy.
-Gdzie tata?-powtórzyłam pytanie,lekko przestraszona.
Jednak nikt nie chciał udzlić mi odpowiedzi.
-Leon,gdzie jest tata?-zapytałam mocnym i zdecydowanym głosem,podnosząc się do pozycji siedzącej.
-German..nie żyje..-wyrzucił.
Zaczęłam płakać.Płakałam nie mogąc się opanować.
Modliłam się,aby to był tylko zły sen.Miałam nadzieję,że zaraz się obudzę i przybiegnie do mnie tata z szklaną wody i zaśpiewa mi piosnkę,którą zawsze mi śpiewał,gdy byłam mała.
Lecz to była rzeczywistość.
Myslałam,że teraz to już nie mam dla kogo żyć.Że osoba,która mnie wychowała i była częścią mnie,tak nagle znikła,odeszła.
A najgorsze w tym było to,że nie zdążyłam się z nim nawet pożegnać.
Leon próbował mnie pocieszać,chciał mi wszystko wyjaśnić i opowiedzieć jak było,ale ja nie byłam w stanie..
Minęło kilka miesięcy,a ja nadal nie funkcjonowałam prawidłowo.Nie wychodziłam z domu,przestałam spotykać się z przyjaciółmi,a nawet poprosiłam Leona o przerwę.Jednym słowem nie byłam już tą samą Violettą..
Ale co dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze! ;**