środa, 5 lutego 2014

One Shot:Nadzieja.

Uwaga!Uwaga!
To jest nasz 100 post!
Dlatego..specjalnie dla Was przygotowałyśmy One Shota!

One Shota dedykuję.. #M
Dziękuję,że jesteś ze mną ;** <333




Wszystko układało się po mojej myśli.Życie wyglądało  tak jak z
prawdziwej bajki.Byłam przeciętną nastolatką,ciekawą świata.Miałam
kochającego tatę i najwspanialszego chłopaka na świecie,który nigdy
mnie nie opuścił i  kochał mnie nad życie oraz całe grono
przyjaciół.Jednak przyszedł pewien czas w moim życiu, gdzie wszystko
zaczęło się walić..
Pewnego dnia dowiedziałam się,że mam ostrą białaczkę szpikową.W tej
chwili moje dalsze życie legło w gruzach.Marzenie o karierze,założeniu
rodziny zniknęło.Czar prysł.Moje dni były już policzone.Od razu poddałam się.
 Chciałam zamknąć się na świat,na ludzi, ale nie pozwoliła mi w tym najważniejsza 
osoba w moim życiu-Leon.On przeżywał to bardziej niż ja.Nie spał po nocach,
jeździ po najlepszych lekarzach w mieście,żeby mnie ratować.Był w stanie
 zrobić wszystko,żebym walczyła dalej.Codziennie spędzał ze mną czas
jakby właśnie ten dzień miał być moim ostatnim.Jednak ja robiłam się
coraz słabsza,chemioterapie już nie pomagały.
Traciłam włosy, ale przede wszystkim siły.
 Lekarze mówili jedno:
Pozostaje tylko nadzieja.
Tata dostał głębokiej depresji,wiec konieczne było leczenie.
Wiele razy zadawałam sobie tylko jedno,jedyne pytanie:Dlaczego ja?!
Po pewnym czasie choroba zaczęła się nasilać.Lekarze zapisali mnie na
 listę pilnie potrzebujących przeszczepu.W końcu tylko przeszczep
szpiku był dla mnie jedynym ratunkiem.Gdy słabłam,Leon zaczął spełniać
moje ostatnie życzenia,nie odstępował mnie na krok i pomagał mi cieszyć
się już niedługim czasem na tym świecie. Wziął mnie
 na łąkę i spędziliśmy razem noc po gwieździstym niebem.Marzyłam o
tym,od dziecka!
Pewnego razu sprowadził mój ulubiony zespół aż z Nowego Jorku! Zagrali
koncert w moim ogrodzie! Kto by pomyślał,że uda mi się ich kiedyś
 zobaczyć, a nawet z Nimi zaśpiewać?!
Kupił mi też pieska,o którym zawsze marzyłam.
Udało mu się zabrać mnie do.. Paryża! Pierwszy raz w życiu widziałam
na żywo wieżę Eiffla i odwiedziłam masę sklepów z ubraniami od
 najsławniejszych francuskich projektantów na świecie!
Gdy miałam jeszcze siłę zaprosiłam Fran i Cami i zrobiłyśmy sobie
ostatnią piżama party.Było super! Wtedy nie myślałam o chorobie ,ale o
tym,jak dużo mam przyjaciół, i że mogę na nich zawsze polegać.Tata
 pozwolił nawet Leonowi,żeby z nami zamieszkał wiec zawsze mógł przy
mnie być.Bardzo często śniły mi się koszmary w nocy,ale gdy tylko
chciałam Leon przybiegał do mnie i kładł się obok mnie,a ja wtulałam
się w jego umięśniony tors zasypiając i nie bojąc się już
 niczego,gotowa stawić czoło nawet największym niebezpieczeństwom.
Co noc płakałam,nie mogąc się z tym pogodzić.Wtedy Leon siedział z
kartonem chusteczek płacząc razem ze mną.Rozumieliśmy się bez słów.
Coraz częściej przebywałam w szpitalu.Było to prawie codziennie wiec
 lekarze postanowili abym została dopóki choroba nie ustąpi.
 Ale ja,bałam się,tak strasznie się bałam,że zaczęłam  już żegnać się
ze wszystkimi.
Co noc,leżałam w szpitalnym łóżku,patrząc na Leona śpiącego przy
 mnie,mocno trzymającego mojej ręki.Najbardziej martwiłam się jak on
poradzi sobie beze mnie.Przecież mieliśmy plany na wspólną przyszłość.
Jednak nadszedł dzień,w którym musiałam odejść.Tego dnia czułam,że to
już koniec.
Nagle Leon zerwał się na równe nogi.Powiedział tylko cichym, ciepłym
głosem:Jeszcze chwila,wytrzymaj.
Po tych słowach wybiegł ze szpitalnego pokoju.Nie wiedziałam co się dzieje.
 Po kilku godzinach do mojego pokoju weszła Fran ubrana w
piękną,elegancką sukienkę.Przy niej stał uśmiechnięty od ucha do ucha
Federico a za nim cała reszta przyjaciół,tata oraz Angie z
Pablo.Wszyscy ubrani byli bardzo odświętnie.Nadal nie wiedziałam co się
 dzieje.
Po chwili ujrzałam w drzwiach mojego ukochanego.Ubrany był w czarny
garnitur z którego wystawała biała koszula,a w ręku trzymał piękny
bukiet białych róż.
Spojrzałam się niego,a on uśmiechnął się do mnie ciepło.Następnie
 podszedł do mojego łóżka ,klęknął i spokojnym głosem rzekł:
-Violetto Castillo,czy zostaniesz moją żoną?
Do moich oczu zaczęły napływać łzy szczęścia.
Nie mogłam w to uwierzyć.To nie mogło się dziać naprawdę.Szara
 rzeczywistość przytłaczała kolorową bajkę.Kochałam Leona,ale nie
wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.W głowie krążyło mi tylko jedno
pytanie:Dlaczego on chce to zrobić jak wie,że niedługo mnie już tutaj
z nim nie będzie.
 Spojrzałam mu prosto w oczy.Widziałam pełnie miłości,jaką mnie
darzył.Już wiedziałam czego tak naprawdę chcę.
Cichym i bardzo zmęczonym głosem powiedziałam tylko jedno słowo,na
które wszyscy czekali:Tak.
Wtedy Leon,założył mi srebrny,delikatny pierścionek.Był przepiękny.Był...
 mamy.Widziałam go w jej szkatułce.Leżał na honorowym miejscu.
Nagle do sali wszedł ksiądz.
Leon złapał mnie za rękę, a duszpasterz położył wstęgę.Zaczął czytać
przysięgę.Patrzyłam tylko w zielone oczy mojego przyszłego
 męża.Pierwszy raz od początku choroby był naprawdę szczęśliwy.
-Ja,Leon Verdas biorę sobie Ciebie, Violetto Castillo za żonę i ślubuję
Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz,że Cię nie opuszczę aż
do śmierci.
 Byłam wzruszona.
-Ja ,Violetta Casillo,biorę sobie Ciebie, Leonie Verdas za męża i
ślubuję Ci miłość,wierność i uczciwość małżeńską oraz,że Cię nie
opuszczę aż do śmierci.
Po tych słowach po moich policzkach spłynęły słone łzy szczęścia.
 Nasi świadkowie, Fran oraz Fede przynieśli nam złote obrączki.Po
ich założeniu mój mąż przybliżył się do mnie i złożył mi  pocałunek na
ustach.Potem Fran podeszła do mojego łóżka
i wyszeptała mi na ucho,płacząc:Kocham Cię.Jesteś silna.Dasz radę.
 Płakałam jak małe dziecko.Następnie wszyscy wyszli.Poprosiłam ich o
to,ponieważ chciałam zostać tylko z Leonem.
Leżałam mocno trzymając ręki Leona.On patrzył się na mnie swoimi
pięknymi,zielonymi,całymi zaszklonymi oczami.Rozumiał mnie.Nie
 musiałam już nic mówić.Powoli moje powieki zaczęły robić się coraz
cięższe.Nagle usłyszałam jego ciepły głos,który mówił przez słone łzy:
Kocham Cię,nie zostawiaj mnie,nie mogę bez Ciebie żyć!
Ale ja już nic nie mogłam z siebie wydusić.Chciałam mu tyle
 powiedzieć,przytulić,pocałować,pocieszyć.
Ale stało się.
Koniec.Ciemność.Już nic nie czuję.Umarłam.Widzę światłość.Tak
strasznie się boję,ale nagle ktoś łapie moją rękę.To był on..

Od tego czasu już zawsze byliśmy razem.

~Bo nadzieja umiera ostatnia.

* * *
Dziękujemy,że jesteście z nami!
A teraz krótkie podsumowanie :)
komentarze:80
wyświetlenia:4039
obserwatorzy:4

DZIĘKUJEMY! 


5 komentarzy:

  1. Jejkuu dziękuję!!! ;**
    To jest śliczne!! ;3
    Popłakałam się jak nigdy!!! ;'))
    To jest piękne!
    Nie wiem co jeszcze powiedzieć!
    Jesteś najlepsza!
    Te amooooo!!! ;**
    Jeszcze raz dziękuję! <333

    P.S Nie sądziłam, że będę komentowała nasze posty xD
    #M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah ja też Cię kocham! <33
      Uwielbiam po prostu!
      Nie wiem jak bym sobie bez Ciebie poradziła ;***
      Dziękuję,że bylas,jestes i mam nadzieję,że zawsze bedziesz ;**
      No,bo przecież było kiedyś takie powiedzienie,że :Fałszywi przyjaciele przychodzą i odchodzą.A prawdziwi zostają na zawsze.. ♥

      Usuń
  2. Wow, wspaniały! *-* #Tini, #M jesteście nienormalne :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo !
      Julia zaszyciła nas swoją obecnością,jak miło ;PP
      Hahahah xD

      Usuń
  3. Piękne, super..
    Prawie się popłakałam, mówię prawie bo nie przepadam za Leonem :)
    Ale i tak zarąbiste, szaacun :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze! ;**